Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie zna dobra lub zła, tylko piękno i brzydotę, nie rozumie nawet tego, co żyd z swego zakonu czerpie.
Całą tę przepiękną, i głęboką i natchnioną rozmowę przerywa błagalny jęk Duszy wygnanej z raju za Lucyferem. Ten ustawiczny jęk: Lucyferze! daje takie napięcie grozy i strachu, jakiego Maeterlinck swojemi piorunami i burzami wytworzyć nie zdołał.
A za każdym razem budzi się lęk i trwoga w duszach obu filozofów, przecież tak cicho wokół, świat cały zda się już przygotowywać na śmierć Baranka Bożego, okrył się groźną, milczącą żałobą, zkąd te jęki?
I znowu poraz trzeci woła biedna dusza: Lucyferze! Ach gdzież jesteś — lecz tym razem odpowiada zdala głos tego świata, co biegnie patrzeć na spełnienie największego grzechu, jaki w sercach ludzi spłodził, na ich największą hańbę, na odwieczne przymierze, jakie ludzkość odtąd już na zawsze z nim zawarła.
Idę! rozległo się w powietrzu.
Obaj mężowie schodzą z Golgoty, przerażeni upior-