Strona:Stanisław Przybyszewski - Synagoga Szatana.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Najdrobniejszy pozór rzeczywistości zanika, otwiera się przepotężne panowanie nocy.
Szatan się ukazuje.
Najchętniej przyjmuje postać kozła, ale często widzi się go na podobiznę ludzką. Siedzi na jakimś tronie, ma coś, co jest do człowieka podobnem, ale widzi się to wszystko, jakby przez grube opony mgły.
Tylko bardzo rzadko można go widzieć dokładnie. Jest straszny i ohydny. Wszystkie jego formy wyrastają do olbrzymich rozmiarów.
Na głowie ma koronę czarnych rogów, a pomiędzy nimi jeden, który tak silnie się żarzy, że światło jego idzie z pełnią księżyca w zawody. Oczy jego są olbrzymie, dwa okrągłe, błyskawicą tryszczące oczy. Głos jego jest potężny, ale bez dźwięku, ochrypły i trudny do zrozumienia.
Udaje wielką pychę połączoną z manierami melancholijnego księcia, który się nudzi.
Pod pępkiem ma jeszcze jedną twarz, ochydniejszą jeszcze od właściwej, z szeroko rozwartym pyskiem i zwieszonym ozorem.