Strona:Stanisław Przybyszewski - Synagoga Szatana.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źniéj na piasek lub błoto. Ot, wielki jej lęk, ale jeszcze większa ciekawość.
Tymczasem szatan przysuwa się do niej wcale nie dwuznacznie, coraz bliżej — mówi jej głosem, który się stara być przyjemny — zna nędzę jej serca, i przyrzeka spełnić jej życzenia.
W ten sposób symbolizowała chora, zbrodnicza dusza człowieka średnich wieków oddanie się złemu, zaprzepaszczenie się w otchłaniach zbrodni.
W ten sposób pracuje dusza nasza jeszcze dziś podczas snu, że uzmysławia rzeczy abstrakcyjne częstokroć w sposób jak najpierwotniejszy.
Nie potrzeba dodawać, że czarownice przyznając się do tego aktu, wcale nie kłamały ze strachu przed torturą. Akt ten był dla niej zupełnie realnym. Faktem tym uzmysławiała to, co się w jej duszy działo: oddania się w moc szatana.
Kiedy powraca do przytomności, widzi, że ubiegła parę mil od swej wsi. Drży jak liść osiki, całe ciało jakby było na kole rozciągnięte, z niewymowną rozpaczą wlecze się z powrotem, a w duszy, w sercu, straszny lęk: a może to wszy-