Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stępcy, a, zgrzytając zębami cenzura rosyjska, pozbawiona nagle chleba i łapówek, musiała zamknąć swoje przybytki: dziś czyta się dziennikarskie sprawozdania z onych czasów, jakby się przerzucało karty bajd i klechd — ale to, co najnieprawdopodobniejsze dziś i całkiem niepojęte, stało się w onym czasie istotnem wydarzeniem.
Krótko trwające, bolesne wydarzenie...
W tych paru dniach radości opitego szczęścia narodu, który but wił w ohydnych lochach więzienia, a nagle poczuł się w posiadaniu wolności — zdążył rząd rosyjski ster pochwycić.
Ster pijanego statku!
Podczas próby, by bramy ratusza rozwalić i więźniów uwolnić, rzuciła się jazda rosyjska w bezbronny tłum, oczyściła plac przed ratuszem, wtłoczyła bezradną, ogłupiałą ludność w boczne uliczki, a zaciekła zemsta, przed paru godzinami jeszcze obezwładnionego rządu, znalazła sobie teraz ujście w piekielnej orgii rzezi i mordu, godnej zaiste panslawistycznego rządu, który teraz za wolność Słowian przeciwko barbarzyńcom środkowej Europy bezmyślny bój toczy — Rosya wyzwoliła ponownie swoją brać słowiańską: w przeciągu paru minut buchała krew stu siedmdziesięciu ofiar o pomstę do nieba!
Nędza rozpostarła swoje upiorne skrzydła nad nieszczęsnym narodem...
Dziewięciorako wzmocniony stan wojenny zapro-