Strona:Stanisław Posner - Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   22   —

nadawała charakter wszechpotęgi, z natury rzeczy wykluczającej wszelkie ograniczenia.
Nie będziemy poddawali szczegółowej krytyce oddzielnych paragrafów Deklaracji. Łatwo to poddawać surowej, druzgocącej krytyce analitycznej w spokoju i z pewnością, którą nadaje stuletnie doświadczenie, to, co rodziło się z wulkanu, śród ruin rozwalonego starego porządku.
Krytyków liczyła Deklaracja za dni, gdy powstała, jak również i później w ciągu całego stulecia, bez liku. Sami deputowani wyrażali po wielokroć, obawy, że Deklaracja będzie źle zrozumianą. Nie mylili się. Ale była ona koniecznością. „Ludzie” — wołał deputowany Duport (czyt. Dipor) — „ludzie potracili swoje prawa i potrzeba im przypomnieć, że je posiadają”. Stronnictwo, które było duszą Zgromadzenia Narodowego, posiadało doskonałą świadomość, że chcąc zwyciężyć i zwycięstwo przy sobie zachować, trzeba rewolucjonizować umysły narodu, a środkiem takiego rewolucjonizowania było w ich przekonaniu ogłoszenie Deklaracji. Był jeszcze, inny wzgląd politycznej natury, który ogłoszenie Deklaracji czynił koniecznością. Deklaracja wiązała ręce rządowi, który ją sankcjonował. Z chwilą gdy Ludwik XVI położył pod nią swój podpis, nie było dla niego żadnego odwrotu ku dawnym, dobrym czasom „starego porządku”, jak tylko po niepewnych, po strasznych drogach kontr-rewolucji.
W Zgromadzeniu Narodowym odzywały się głosy z drugiej strony, że Deklaracja praw człowieka