Strona:Stanisław Kostka Potocki - Mowa miana przy otwarciu Liceum Warszawskiego.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiem) świata wznoszą podstawę wielkości swoich Rycerzów, a niezmiernym iéy cieniem okrywaią tych rzadkich rodzaiu naszego dobroczyńcow, których ciche cnoty pocieszyły ludzkość ſtrapioną świetnemi tamtych klęskami.

Otworzmy dzieie Narodów, cisną się w nich ubóstwiane imiona burzycielów miast i kraiów, rzadkie i głuche tych wspomnienie, którzy ie z gruzów podnieśli. Walą się gmachy Naukom, Sztukom, Rękodziełom, dobroczynności poświęcone, rozchodzi się z poklaskiem po kartach Historyi ten łoskot okropny. Ucząc się w niéy ludzie nieszczęść rodu swoiego; mogliby poznać sprawców. Lecz nikną one w ich oczach przy świetności tych, których ręka nad niemi tak okrutnie ciężała. Smutne i wstydliwe omamienie, które przenosi cześć i uszanowanie nasze od prawdziwych dobroczyńców społeczności, do szkodliwych uszczerbców należney im chwały.

Nie mieszczę ia w tym rzędzie bohatyrów, co przy obronie kraiu swego stanęli; iakiżkolwiek los ich spotkał, byli wielkiemi. Obrońcom Oyczyzny równy hołd winna społeczność, iak tym,