Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Idealizm i realizm.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II. Dowolność konsekwencji idealizmu

Według mnie pierwszym zasadniczym zarzutem, który można zrobić idealizmowi jest dowolność koncepcji częściowych, wypływających z ogólnych jego założeń. Ponieważ nie określamy w żaden sposób rzeczywistości, ukrywającej się pod majakiem naszych wrażeń, do kompleksu których też zaliczamy nasze ciała, możemy następnie powiedzieć o niej co chcemy, wykraczając w formie „hipotez“ poza sferę idealizmu ścisłego, którego czysty negatywizm nie wystarcza często samym idealistom. W hipotezy te możemy się bawić nie przywiązując do nich wagi i w razie ich zaszachowania schować się natychmiast jak ślimak w twardą skorupę obwarowanego logicznie idealizmu ścisłego, przy czym rezygnujemy wygodnie z podania rozwiązań całego szeregu niebezpiecznych problemów, maskując bezsilność pseudo­‑naukowymi w tym zastosowaniu pojęciami (np. pojęcie „przyporządkowania“) i nie ryzykując w ten sposób nic „nie­‑naukowego“.
Jak „nie­‑naukowa“ w pewnym sensie jest sama nauka zapominają często sami jej popularyzatorzy i syntetycy, operujący materiałem przeszłości względnie ustalonym, lub mającym historyczną tradycję. Niebezpiecznie jest tylko patrzeć w przyszłość — tego nie boją się prawdziwi naukowcy, stwarzający postęp w nauce — nie boją się być nie­‑naukowymi w tym znaczeniu, że nie cofają się przed najśmielszymi hipotezami, których śmiałość opłaca się często niepomiernie. Ale hipotezy dobre są w nauce, gdzie można je potem (tzn. po dokonaniu opisu dającego nowe horyzonty odkrywcze i opisowe) usunąć, jak się usuwa tzw. „pomocnicze linie“ po wykonaniu rysunku w geometrii wykreślnej. Filozofia musi postępować drogą ryzykowniejszą: „hipoteza“ musi być stawiana jako prawda a nie „idea robocza“, a jeśli okaże się nieodpowiednią, jest po prostu fałszem, bzdurą, czymś, za co nawet wstydzić się trzeba w pewnych warunkach. Tylko za cenę tak ryzykownego procederu rzucania się z „motyką na słońce“ powstaje postęp w historii filozofii, bo w niej na „hipotezy robocze“ miejsca nie ma; świat musi być opisany w całości bez reszty za jednym zamachem, w jednym rzucie. Tak było dotąd i jeszcze w pewnym sensie będzie przez czas pewien, aż dopóki ostateczny system ogólny nie zostanie definitywnie, bezapelacyjnie zbudowany i nie rozpocznie się krótki zapewne okres przyczynkarstwa do tego systemu, które polegać będzie między innymi na tłumaczeniu na wspólny język tych wyników, które w różnorodnych terminologiach (np. psychologistycznej i husserlowskiej) sformułowane zostały i pozostać mają jako absolutnie pewne i nieodparte. W ten sposób, badając