Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Idealizm i realizm.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy „intencjonalnej“) aby wytłumaczyć istnienie uczuć i myśli np. — są one zupełnie wyrażalne w terminach psychologizmu, są do ich odpowiedników (jakości), jako do ostatecznych elementów sprowadzalne.
Podane tu uprzednio pseudo­‑definicje wprowadzonego pojęcia (IP) przekraczają oczywiście określenie pojęcia tego, jakie jest zawarte w ramach poglądu życiowego: w poglądzie tym mamy nasze „przeżycia“ w stanie dalekim od rozkładu na elementy ostateczne (jakości), jaki następuje w poglądzie psychologistycznym — mamy je jako bloki najrozmaitszych elementów, których współistnienie w jednowymiarowym trwaniu (co zawsze było tajemnicą w poglądach przyjmujących czyste trwanie, luźnie jedynie z przestrzennością związane) jest tylko możliwym na tym tle, że wszystkie elementy przeżyć, czyli jakości (i oczywiście ich kompleksy też) są mniej lub więcej przestrzenne, nawet jakości bardziej trwaniowe, takie jak smaki, zapachy, dźwięki. To jest niezmiernie ważne i to zostawało przeważnie przeoczane. A przyjęcie „uczenia się dokładnego umiejscawiania“ bardziej trwaniowych jakości nie miało żadnej podstawy, jeśli niezakładało się jednocześnie choćby bardzo niejasnej ich lokalizacji przestrzennej. Bo w rzeczy samej jak ten element przestrzenności mógł być doczepiony do czegoś, co w swej żadnej, choćby bardzo mglistej właściwości przestrzenności nie posiadało? Tylko w ten sposób, a nie bezsensownym pojęciem Bergsona „przenikania się“ w trwaniu jakości np. barwy czerwonej z dźwiękiem A (jak to wygląda?) można wytłumaczyć współistnienie jakości w trwaniu.
Trwanie i rozciągłość (która podobnie jak trwanie, nie musi być ilościowo ścisła w przeżywaniu bezpośrednim jak w fizyce) stanowią właśnie w bezpośrednim przeżywaniu (a nie w myśleniu o nim) jedność absolutną. W tym też ujęciu możemy zdać sprawę bez przyjmowania nawet „odpowiedników“ „materialnych“ wspomnień np. lub fantazji, czy to w postaci zmian w komórkach jako takich, czy interpretowanych fizykalnie jako tzw. popularnie „taniec elektronów“ — możemy mówić o istnieniu „tła zmieszanego“ (Unbemerkter Hintergrund H. Corneliusa) w terminach czysto­‑psychologicznych (nie wychodząc nawet poza światopogląd psychologistyczny), nie implikując żadnego mętnego paralelizmu psychofizycznego, a tylko na podstawie przestrzennego współ­‑istnienia całej przeszłości w tle zmieszanym, jak i tych aktualnych jakości, które do niego należą, jako nie będące jako takie w trwaniu, tzn. nie będące jako takie uświadomione (np. muzyka podczas obrazu kinowego).
Wszystko co nie ma dokładnej lokalizacji przestrzennej przyjmujemy w niedokładnej introspekcji w pierwszym przybliżeniu jako