Ta strona została uwierzytelniona.
Od czasu strasznych wojen bardzo zabiegałem,
Aby życie moje — ze wszystkim — było nader zwyczajne.
Kubek w kubek
Jak dzbanki na bielonej ścianie nad kuchnią,
Teraz nieco zupiorniałe
I podobne do ocznych gałek ślepców.
IX
Jedenastego września w pięćdziesiątym czwartym
Zastali mnie przyjaźni w domu.
Byłem na swoim miejscu, co sprawiło im radość
Tak pewną swego, że prawie nieodczuwalną.
Mówiliśmy — jak zazwyczaj — o zasadzkach zawodu
Poetyckiego. Najmłodszy się skarżył,
Że rym go zagalopował i poniósł na manowce.
Na naszych oczach
Zmiął manuskrypt w garści
I cisnął prosto w twarz gołębiom.
Białą kurzawą zemknęły z parapetu.
Były olśniewające.
Uśmiechałem się uspokojony,
Że umiem to nazwać
Tak prosto.
Warszawa, 1973