Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kwiecień


Jakie błękitne oko masz przy wełnach bazi,
Wikary się przeżegna, ksiądz proboszcz obrazi.
Wszak do Panny Najświętszej miała być koronka,
A tu biskupiańska przyfruwasz koronka.
Czerwony język ognia wkładasz między akty
Strzeliste. Ale przecież sosną jesteś, panno, ach ty.

I w organach fistule czule klują tobie
Soprany jak kasztany — świece twej ozdobie;
Wstyd niewinny pokrywasz rzęs długich powłócznią,
Jak rycerz świętobliwy Bożą Mękę włócznią.
Chwałę sobie zaskarbiasz ledwo taką tę, że
Miłować ciebie w żonach będą dzisiaj męże.

Jak w pierwiosnkach gałązką sędziwiec przebiera,
Z jaskółką w obu dłoniach bezpłodna umiera,
Brzydala od nadziei pięknotka odpycha,
Lecz nie mądrość jest przy tym, zwyczajna ot, pycha.
Tyżeś w tabernakulum klękający kwiecień,
Bóg z opłatka to wita, a o reszcie wie cień.