Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Karnawał w pełni. Idą maski szczurze;
Wloką trupa bachantki z fryzjerem na sznurze;

Tuż zakon nudystów, ten fraucymer łysy,
Macza w posoce woskowe penisy,

W świątyniach kupcy sprzedają na słoje
Kurewki w occie i w dziegciu playboye...

Dość. Śnieg za nimi. Cała skała śniegu.
Tak jakby to za nas czoło schylił biegun

I noc przywrócił. I w słupach powagi
Odkrył glob blady, od nas wszystkich nagi,

Gdzie jeden człowiek schyla się uczenie.
Podbija gwiazdy, a zbiera kamienie —

I nie ma miecza — i nie ma topora:
Świąteczna to pora.