Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny Loli, względem której spełnił obowiązki towarzyskiej uprzejmości. Rzekł bowiem:
— Będziesz się musiała przebrać, Mary. Porywam cię na wieczór dzisiejszy... Mamy za godzinę być daleko, a ty się ubierasz pewnie powoli.
Odezwanie się to sprawiło Mary prawdziwą niespodziankę. Dotychczas Doriałowicz ograniczał się li tylko do odwiedzin, lecz nie zabierał jej nigdzie ze sobą. Byłaż to dobra wróżba? Niemal z radością zawołała:
— Już idę się przebrać!
Tylko pannie Loli nieco zachmurzyła się twarzyczka. Nie w smak jej poszło tak rychło opuszczać towarzystwo dyrektora. Aluzja jednak nadto była wyraźna. Poczęła się żegnać. Rozchmurzył ją trochę frazes Doriałowicza:
— Bardzo, bardzo zaciekawiła nas pani swą opowieścią, — rzekł, ściskając na odchodnem jej rękę. — Wiesz co, Mary? A możebyśmy odwiedzili biedną chorą? Może i ja się na co przydam i moje stosunki dopomogą do ujęcia sprawców?
Mańka nie mogła wyjść z podziwienia:
— Ależ to moje najgorętsze życzenie! — zawołała żywo.


Rozdział IV.
W OLONJI”.

Mańka nie była przyzwyczajona, aby Doriałowicz wspólnie z nią odwiedzał lokale publiczne. To też zdziwiła się niepomiernie, gdy dyrektorski Cadillac, prze-

46