Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

den taki dom w okolicach Warszawy, który mnie bardzo interesuje...
— Dom gry?... Karty?... Kokaina?... Morfina, czarne msze?... — żartobliwie jął indagować Korski.
— Jest i to! Ale gorzej, że tam ludzie wchodzą i nie wychodzą...
— Jakto nie wychodzą?
— Wchodzą i znikają! Rozumiesz: znikają. Może kiedyś ci to bliżej wyjaśnię!
Detektyw pośpiesznie uścisnął dłoń Korskiego i oddalił się szybkim krokiem.


Rozdział III.
W APARTAMENTACH MAŃKI.

Siedząca naprzeciwko Mańki dziewczyna — może dziewiętnastoletnia osóbka o utlenionych na kolor jasno-blond włosach, na której przedwcześnie zwiędłej, ładnej twarzyczce znać było ślady pijaństwa i rozpusty — z podziwieniem pokręciła głową. Choć ubrana elegancko, a raczej z krzykliwym, tanim szykiem, czuła się w tem luksusowem środowisku nieswojo.
— Aleś się fajno urządziła, Mańka, — odezwała się, zakładając nogę na nogę w cielistych pończochach i lakierkach o przebajecznie wysokich, czerwonych obcasach, — fajno... Miałaś fart... I za to ciebie lubię, żeś nie ważna i mnieś tu do siebie w goście zaprosiła... tak...

Urwała i zdziwionym wzrokiem, w którym przebijało nieco zazdrości, powiodła po niskiej otomanie, zasłanej skórą białego niedźwiedzia a przyozdobionej nie-

32