Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poznać... iż... jest pani kimś... lepszym, niedopasowanym... Hm... do tego milieu... Tylko proszę się znowu za moją szczerość nie obrażać...
— Ale... — przerwała, nie rozumiejąc dokąd zmierzają te wywody.
— Otóż... istotnie niedopasowane milieu dla tak czarującej osóbki, jak pani... Pardon, czy pani ma narzeczonego?
— Nie! — odparła nieco zdziwiona.
— Ani nic panią tu... z tą restauracją nie wiąże?
— Nie rozumiem, o co właściwie panu chodzi? — zawołała żywo. — Nie mam narzeczonego, nic mnie z tą restauracją nie łączy, choć jej właściciel jest mężem mojej siostry, w każdej chwili porzucić mogę moją posadę... Ale, doprawdy, pocóż potrzebne są te informacje? Czy pan wszędzie tak bada bufetowe?
— Ach nie... proszę nie żartować... Lecz dowiedziałem się, co pragnąłem wiedzieć. Jest pani kobietą wolną.
— Każda kobieta jest dziś wolna, bo każda tylko to robi, co sama zechce...
Chwilę zaległo milczenie. Z pod opuszczonych rzęs Mańka mogła go świetnie obserwować. Widziała ostro zarysowany profil o nieco wysuniętym, znamionującym silną wolę podbródku, oczy szare, stalowe, w których przebijała jakaś moc. Jeśli taki się zakocha, to zakocha się silnie — pomyślała. — Ale czy takiemu kobiet brak, by aż musiał je wynajdywać na Belwederskiej? Bo, choć starszy pan miał z górą pięćdziesiątkę, wielka perła i kilku karatowy brylant w pierścieniu — po mijając drogiego Cadillac’a — mogły uwieść nie jedno lekomyślne niewieście serduszko

Co on dalej wyzna?

15