Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ustępowały w przepychu sypialniom. Lecz choć i z nich powywożono najkosztowniejsze sprzęty, to co pozostało, znakomicie objaśniło Dena, jakie jest przeznaczenie i charakter lokalu, rozpraszając wszelkie wątpliwości.
Na ścianach wisiały obrazy treści tak nieprzystojnej, że na ich widok spłonęłoby rumieńcem oblicze nawet Sacher Masocha lub Casanowy. Nie było chyba perwersji i zboczenia ludzkiego, któreby w formie artystycznej nie zostało przedstawione i nie było chyba formy miłości, brutalnie tam nie odtworzonej. Dalej zauważył Den, w szafie rozwartej napół, sztuki pięknej i wytwornej damskiej bielizny, oraz wielką ilość obuwia, poczynając od pantofelków na przebajecznie wysokich obcasach, a kończąc na lakierowanych butach do konnej jazdy, przybranych ostrogami. Zaś koło szafy na dywanie wisiał zbiór najwymyślniejszych pejcz, harapów, i skomplikowanych przyrządów, które tylko podnicona wyobraźnia, w sprawach erotycznych szaleńca — wymarzyć może. Na niskim tureckiem stoliku dojrzał szereg płaskich słoików, oraz inkrustowanych pudełek. Otworzył jedno z nich — zajaśniał biały proszek.
— Kokaina! — szepnął — niczego tu nie brak. W tamtych pewnie opium...
Teraz rozumiał już doskonale, gdzie się znalazł. Lecz jeśli rozumiał — to i zdumiewał się coraz bardziej. Wiedział, że podobne spelunki egzystują w Paryżu ale tu pod bokiem Warszawy, niemal w stolicy, takie podziemne państwo! Istniał swego czasu lokal na Koszykowej, w daleko mniejszych rozmiarach i został zamknięty, nim policja zdążyła go nakryć... Nie był on jednak w części urządzony równie luksusowo i w porównaniu z tym gniazdem zepsucia, można go było nazwać dziecinną zabawką.

To też mimo niesmaku ogarniającego Dena, na wi-

198