Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Detektyw postanowił jednak zbadać sprawę do końca. Szybkim krokiem podążył do mieszkania Mary Może w osobistej rozmowie, mniej lakoniczną będzie pokojówka i uda mu się dokładnie obejrzeć apartamencik.
Bywają jednak dnie, gdy pech, rzekłbys przyczepiwszy się do człowieka, czyni wszystkim jego zamierzeniom na przekór. Włosi twierdzą, iż jest to skutek napotkania z samego rana męża o spojrzeniu złem i zwą podobny objaw — jettatura retarditiva. Coś w tem rodzaju napotkać musiało i Dena, bo próżno dzwonił do mieszkania Mary. Snać służąca, rada z wolności, wybiegła na spacer i nie rychło należało jej z powrotem oczekiwać.
Szczerze zły tym razem, schodził ze schodów, gdy napotkał przypadkiem dozorcę.
— Panie dozorco! — odezwał się niezwykle uprzejmie, wiedząc, że ci dygnitarze wymagają dla siebie niczem dla ministra respektu — to ta pani z drugiego piętra wyprowadziła się?
— Wyprowadziła? — zdziwił się cerber — et, nie!... Pewnikiem tylko na spacer pojechała...
— Jakto, na spacer? — zdumiał się z kolei Den — słyszałem, że w dłuższą podróż...
Wsunął „cieciowi” srebrną monetę do ręki. Ten zerknął na nią, schował do kieszeni i stał się wielce rozmowny, uważając zapewnie Dena, za jakiego amanta, daremnie stukającego do drzwi Mary.
— Jaką tam długą podróż! Może tylko tak bez pokojówkę panu wielmożnemu kazała powiedzieć... Sam widziałem, jak wczoraj jechała autem, z jednym panem wieczorem, ale bez nijakich pakunków... Zwyczajnie na zabawę...

— No... No... A jak wyglądał ten pan?

180