Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Och, ciężko zostać uczciwą kobietą, a te uczciwe nieuczciwym jeszcze zazdroszczą!
Pogodnego nastroju Mańki nie rozproszył i powrót służącej, która oświadczyła, że list został doręczony, ale nie będzie odpowiedzi, bo pana Doriałowicza w domu nie było. Wzruszywszy obojętnie ramionami, z powrotem jęła zamieniać swe paznokcie w błyszczące cuda, gdy zabrzmiał dzwonek u wejściowych drzwi.
— On...
Przybywał punktualnie, co do minuty, jak dobrze nakręcony zegarek, czerwony i rozradowany, z szyją wciśniętą w biel sztywnego kołnierza. Na dzisiejsze odwiedziny bowiem, przybrał się Hipcio w uroczysty smoking, a jedwabną kamizelkę rozsadzał mu wystający brzuszek. Szedł tak w rozpiętem palcie, wymachując laską, rzekłbyś, kapelmistrz orkiestry wojskowej, a w ślad za nim kroczyło dwóch ludzi, obładowanych paczkami.
— Co pan naznosił? — wyrwał się jej okrzyk.
— Skromna królowo, przekąska! Gdzie mają to złożyć niewolnicy?
Mańka ze służącą poczęła się krzątać. Wkrótce na stole ukazały się wszelkie najwymyślniejsze smakołyki, jakie tylko stolica dostarczyć potrafi, a szereg najprzeróżniejszego kształtu i wielkości butelek, ciągnął się wśród nich, jak rząd drzew, zdobiących leśną drogę.
— Ależ tem cały pułk nakarmić można!...
— Kochana panno Mary, nie mogłem pozwolić, aby pani poszła naczczo spać... Zresztą Hipcio też lubi coś wieczorem przegryźć! Szalejmy!... Kto wie czy dwa tygodnie potrwa jeszcze świat!...
Zasiedli do uczty.

Hipcio czynił honory domu, nalewał kieliszki, podawał półmiski, sam chciał wszystko załatwić, niemal

111