Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawsze wiedziałem, Mary, — usłyszała w odpowiedzi, — że porządna z ciebie dziewczyna!
— Jestem więc sama, opuszczona, — niby to się skarżyła, nie zwróciwszy na pochwałę uwagi, — nie wiem, co począć?
— Będę jutro rano u ciebie, to wszystko omówimy... Przybiegłbym teraz, ale nie mogę... Ty również powinszuj mi, Mary... Znalazłem inną posadę — i dziś jeszcze oddaję wszystkie sprawy najdroższemu szefowi... Do jutra więc, Mary! Bądź dobrej myśli! O której można?
— O której zechcesz! Będę na ciebie, Stachu, niecierpliwie czekała!
— Będę koło dziesiątej.
Po paru jeszcze nieco sentymentalnych frazesach, odłożyła słuchawkę. Tak wszystko dobrze się układa, Stach miał inną posadę...


Rozdział VIII.
NIEZWYKŁA WIZYTA.

Mańka odeszła zadowolona od telefonu, rozmyślając w jaki sposób przepędzi popołudnie, skoro Korski był zajęty, gdy zabrzmiał dzwonek u wejściowych drzwi.
— Któż to taki? Czyżby Doriałowicz?
Przyjęła pełną obojętności minę, w oczekiwaniu ponownej rozprawy z „opiekunem”. W drzwiach ukazała się służąca, wbrew przewidywaniom, oznajmiając:
— Jakaś pani...

— Pani? Czy wymieniła swe nazwisko?

96