Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Z FALĄ.


Czyż tą pustką bezbrzeżną błądzić mamy zawsze
I nie znajdziemyż nigdy przyjaznej przystani?
Tak się już nam należą koleje łaskawsze,
Mnie, śmiertelnie smutnemu i mej smutnej pani!

Na całym wód obszarze jest nas tylko dwoje:
Melancholijne dziewczę w towarzystwie chłopca,
Z którym dzieli swe mroczne, tęskne niepokoje,
A wokół pustać cudza, nieswojska i obca.

Dwa serca zakochane wśród fal nieżyczliwych...
Ta samotność ptaszęcą twą duszę przeraża,
Nie wierzysz, byśmy mogli mieć twarze szczęśliwych
I na nic me przechwałki szumne marynarza.

Jakiż żeglarz zwiedzioną twą ufność posiądzie,
Czy ją jeszcze odzyszczesz na jakim okręcie?
Z niedowierzaniem słuchasz mych baśni o lądzie,
Patrząc smutno na żagli przezorne zwinięcie.

Zda się, czujesz, że wszelka nadzieja stracona,
Lecz, choć każda z mych pociech jest taka nieważka,
Przecież niezaradnego kochasz Robinsona,
Co nic nie może zrobić dla swego Piętaszka.