Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy Wasza Wysokość zechce przyjąć moją pomoc? zapytał Janek ze śmiechem.
— Nie szanowny panie — odparł Jakóbek zagniewany — przekonam ciebie, że moja Wysokość dość jest potężną, by obyć się bez twojej pomocy.
— Jakże potrafisz dosięgnąć szczytu domku, który ma nas wszystkie pomieścić? zapytała Zosia, mierząc wzrokiem jego drobną postać.
— Zobaczycie! Mam już pomysł. Powiem ci na ucho — dodał, zwracając się do Stokrotki, która wysłuchawszy go, odpowiedziała szeptem:
— Bardzo dobrze! Doskonale! Nic im nie mów, dopóki nie będzie skończone.
Dzieci obiegły jeszcze cały ogród. Chłopcy wdrapywali się na drzewa, przeskakiwali przez rowy, rwali kwiaty dla siostrzyczek. Pełno było radosnej wrzawy.
Nazajutrz miano się zabrać do budowania, do łowienia motyli, miano zarzucać wędkę, czytać, spacerować, jednem słowem całej doby byłoby zamało dla wypełnienia tych wszystkich projektów zajmującej zabawy.