Strona:Sofokles - Król Edyp.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Choć oszczędzi ciemna noc,
To dzień wtóry zgnębi dom,
Ty, co grzmotów dzierżysz moc,
Zeusie, ciśnij grom!

Z twego łuku złotych strun,
Puść, Apollo, krocie strzał,
Artemis, spuść żary łun,
Z któremi mkniesz wśród Lykji skał[1].
Ciebie wzywam, złotosploty[2],
Boś tej ziemi syn,
Niechaj zaznam twej ochoty,
Ty, coś panem win!
O Bakchusie, pośród gór
Pląsasz w Menad gronie,
W Boga klęsk[3], co niesie mór,
Żagwią mieć, co płonie!

EDYP

Prosisz, a prosząc mógłbyś znaleźć ulgę,
Siłę i z kaźni srogich wyzwolenie,
Jeśli słów moich posłuchasz powolnie,
Które ja, obcy zupełnie tej wieści

I obcy sprawie, wypowiem. Toć sam bym
220 

Nie wiele zbadał bez wszelkiej wskazówki.
Teraz, żem świeżym tej gminy jest członkiem,
Do was się zwracam z następną przemową:
Kto z was by wiedział, z czyjej zginął ręki

  1. CHÓR. Wśród Lykji skał. — Apollina i siostrę jego Artemidę czczono także w Lykji — w Azji Mniejszej. Artemida i nimfy z jej orszaku przebiegały z żarzącemi się pochodniami w ręku dzikie ostępy gór i lasów.
  2. złotosploty — Bakchus o bujnym włosie, spiętym złocistą przepaską, urodził się rzekomo w Tebach. Wśród blasku pochodni harcował on w otoczeniu szalejących Menad, dziewic mu oddanych, po pobliskich górach.
  3. bóg klęsk — Ares, który tu występuje jako bóstwo dżumy.