Często zazdrość o tobie złe powieści siała,
Ale cnota zazdrości wiary nie dawała.
Trudno stateczność ruszyć: niechaj zły wiatr wieje,
Kędyś się nam zabawiał, moj panicze drogi?
Serce przez ciebie mdlało i te piękne progi
Pustkami się widziały; czyliś na jelenie
Z myślistwem jeździł? wami, wami, leśne cienie.
Jako często zabawy wasze przeklinały.
Lubo sroga Dijanna w surowej karności
Drużynę swoję chowa, ale przy gładkości
Trudna przestroga. Były insze obawania[2],
I od płochego źwierza urośnie nowina[3]:
Jeszcze po dziś dzień płacze swego Adonina
Wenus żałosna: ach, ach, młodzieńcze ubogi!
Jako cię dzikiej świnie ząb uranił srogi!
Nazbyteś, ach nędzniku, w lesiech przemięszkiwał.
Daleko cię nieszczęsne łowy unosiły,
Aż cię nakoniec łają właściwą[4] skarmiły[5].
Pełna jest trwogi miłość i w każdy kąt ucha
Czyli cię krotochwile jakie zabawiały?
Nam tu bez ciebie ani dzień widział się biały,
Ani słoneczko jasne: komuż do wesela
Przyść może, gdzie[6] miłego niemasz przyjaciela?
Co z oczu, to i z myśli? a czasem omyli
Oko jasne. O tobie tego nie trzymamy;