Strona:Siedem powiastek.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do siebie. I uspokoili się na chwilę.
Rubens chodził od stalug do stalug, zachęcając jednego, radząc drugiemu, czyniąc jakiś zarzut innemu.
Nagle zwrócił się do całej szkoły.
— Panowie, powiedział, chcę wam pokazać mój obraz który robię do kaplicy kardynalskiej, pójdźcie za mną.
Drżąc od trwogi i ukrywając o ile możności wzruszenie, uczniowie udali się za mistrzem w cichości. Rubens przybywszy do pracowni, poszedł prosto do obrazu Magdaleny i wskazując palcem na robotę, którą, jak sądził, wykonał dnia poprzedniego, zawołał:
— To nie jest najgorsza z mych prac! Patrzajcie.
Lecz nagle zamikł, przystąpił blisko do obrazu, przeciera oczy i jeszcze patrzy.
Ta chwila była straszliwą. Śród uroczystego milczenia zdawało się, iż słychać każde uderzenie serca biednej młodzi, a ani jedna kropla krwi nie byłaby popłynęła.
— Co to jest?! zawołał nagle Rubens, wpatrując się w obraz... nie! nie! to nie ja malowałem, kto to zrobił?! przez krew Chrystusa, kto to malował, krzyknął piorunującym głosem, zwracając się ku uczniom. Wi-