Strona:Siedem powiastek.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tajcie, że od wszystkiego umywam ręce.
Lecz na nic się nie przydały wołania starca. Młódź wpadłszy do pracowni, stanęła jak skamieniała przed stalugami wpatrywając się z niemem zachwyceniem w zaczęty obraz, przedstawiający święte niewiasty modlące się u stóp krzyża.
Widząc to podziwienie młodych uczniów, Ruys przestał mówić, już nawet zmierzał ku drzwiom, gdy w tem jakaś myśl go wstrzymywała, po chwili wachania, zbliżył się do młodzieńca czarno-włosego, na którego twarzy malował się ogień młodości i geniuszu.
— Panie Van-Dyk, rzekł z cicha, tobie powierzam pracownię, miej oko na tych młodych szaleńców. Ty tylko jeden zdołasz ich powstrzymać od jakiego wybryku.
To rzekłszy odszedł.
Okna pracowni Rubensa wychodziły na najpiękniejszy plac Antwerpii.
Jasna, szeroka, obszerna, mogła wygodnie pomieścić kilkanaście osób, a uczniowie chętnie w niej gościli, nietylko dla korzystania z wzorów mistrza, ale także dla przyglądania się przechadzce najbogatszych mieszkańców miasta.
Przez chwilę zajęci arcydziełem, myśląc