Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mocno postawiony, przyozdobiony krytym gankiem, jak wszystkie nasze ganki, a na ganku poboczne ławki do siedzenia, jak to wszędzie u nas widziemy, mieści wygodnie całą rodzinę, która oprócz gospodarstwa, składa się z ojca saméj pani T... żyjącego jeszcze, trojga dziatek i krewnéj panny.
Przed domem dziedziniec przestronny, mający po lewéj ręce domu drugi domek mniejszy, czyli oficynkę, gdzie kuchnia i mieszkanie służących, z prawéj osłoniony budowlami gospodarskiemi.
Dom ocieniają z przodu i boków piękne jesiony. W tyle domu ogród niewielki, ale dosyć starannie utrzymany; zdobi go nawet alea świerkowa bardzo cienista, bardzo miła do przechadzki, zwłaszcza podczas upału. Tuż pod ogrodem bieżąca woda, a nieco o podal, w jednym z kątów ogrodu, rodzaj altany ogrodowéj, pozioma, niewielka, o jednym pokoiku i śionkach, ale ustronna, samotna, bardzo dla mnie ponętna. Patrzy ona jedném ze swoich okienek na północne góry i ma niepospolicie ładny widok, patrzy więc nań ciągle a razem słucha szumu niedalekiéj wody, co się bystro przewala przez kamienie które ją chcą zatrzymać. Ta chatka mnie jest oddana, w niéj odtąd moja główna kwatera. — Dziękuję moim gospodarzom; nie mogli mi w lepszy sposób okazać swojéj dla mnie dobroci. Jestem z niéj rad jak zdobywca z nowo-podbitego kraju, lepiéj rad. — Dobrze mi w niéj, dla tego daję jéj miejsce w tych zapiskach.