Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lud ten ma także właściwe sobie życie umysłowe: swoja poezyę, swoją muzykę; spólną z resztą Krakowiaków; ma równie tajemniczą stronę więdzy, i pełno mniemań, wierzeń, zabobonów, a następnie powiastek które stąd płyną.
Nie jest on wolny od czarownic. Niedawno, na Zawodziu, folwarku należącym do wsi Szczepanowic, a w pobliżu Wojnicza, czarownica zasiała jeden zagon solą a drugi pieprzem i sprowadziła przez to nawałny grad, który zrobił wiele szkody w okolicy.
Wieśniacy tutejsi mają pewien rodzaj poszanowania dla wężów. Zdarza się nieraz że w czasie żniwnym, chłop składając snopy na wóz, wytrzęsię z nich węża. tego węża za nic zabić nie pozwoli; pewny jest że zabicie ściągnęłoby na jego gospodarstwo niebłogosławieństwo Boże. Sądzę że ta cześć jest jeszcze zabytkiem dawnéj religii Sławiańskiéj, gdzie już nie w tém tylko jedném przebłyskiwała ta miłość bratnia dla stworzenia, którą Twórca Chrześciaństwa podniósł nad wszystko, jako źródło cnot wszystkich.
Z powiastek gminnych umieszczam jedną, która mi się bardzo podobała.
Pewien Pan, z okolic Tarnowa, potrzebował Ekonoma. Kiedy się tém kłopoce, przychodzi człowiek nieznajomy, powiada że się zowie Iskrzycki i że szuka miejsca. Właśnie takiego było potrzeba; staje więc umowa bez trudu; a nawet podpisuje się kontrakt.