Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Choć ja pod Halami, niechcę Podhalana;
Zdarłabym se nogi po same kolana.


Dyć-to pod Halami syćko dobze rodzi:
Owiesek posiejes, zytko się urodzi.


Podhalskie dziwecki,
Héj! jako sarnecki;
A z dołów wargule,
Tylko skrobać grule.

Niektóre z wiérszy umieszczonych powyżéj, mogą być całością skończoną, nakształt Krakowiaków, o innych mam przekonanie że są urywkami należącemi do pieśni większych. Umieszczam jedne i drugie w nadziei, że ich całość późniéj się odszuka. Jestem za tém aby na polu poezyi gminnéj zbiérać i składać jak najstaranniéj wszystko cokolwiek się nastręczy. Robić brak między niemi w téj chwili, w tym stanie w jakim je dziś mamy, byłoby niewłaściwém i szkodliwém — bo ich wartość pokaże się dopiéro obok ich całości, a dziś wszystkie prawie zasługiwały-by na odrzucenie. Lepiéj zachować je jak są i starać się o więcéj