Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Są znowu przykłady złych duchów odpłacających przysługę odsługą. Pewnéj nocy, bardzo już późno, zajechał przed jednego z kowali Charklowéj, powóz zaprzężony sześcią dzielnemi karemi końmi. Wyjechał on z Dunajca, siedział w nim pan ubrany po niemiecku i sam się powoził. Zatrzymał się przed kowalem, bo jednemu z koni podkowa odpadła. Kowal ją przybił i widział, że była ze złota. Podróżny w nagrodę dał kowalowi strzelbę, a sam pędził daléj gościńcem. Od tego czasu dziwny strzelec z owego kowala; zabija takie zwierzęta i ptaki, jakich w całéj krainie góralskiéj niema.
Niepodobna spisywać wszystkiego, co słyszę w podobnym rodzaju, a tém bardziéj nie uważam za właściwe umieszczać tutaj wszystko, co mam w notatkach. Daję tylko próbki przedstawiające z różnych stron ducha Podhalan, ich życie więcéj wewnętrzne, w objawieniu się zewnętrzném, na polu wyższém od życia powszedniego.
Z resztą nie wątpię, że będę jeszcze nieraz w konieczności dotknąć téj strony; zachowuję przeto do późniejszego czasu, co będzie mogło zrobić wydatniejszym ten ogólny zarys oblicza religijnego Podhalan. Muszę jednak cofnąć się na chwilę do powieści o obrazie Ś. Antoniego i lesie przeklętym. Co za głęboka nauka w tych powieściach dla ludu nie prostego nawet! Alboż przez grzech bezbożności nie widziemy narodów całych w potwornym stanie tego