Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozwinął sztuczkę, odmierzył z niej tyle łokci, ile trzeba było na sukienkę, a potem darował Klarze Gulli. Nie żądał pieniędzy, domagał się tylko, by ją mógł zobaczyć w czerwonej sukience, kiedy następnym razem zjawi się w Skrołyce.
Dano materję najlepszej szwaczce w parafji, która sporządzała sukienki dla samych córek porucznika z Löwdali, a kiedy Klara ubrała się w nią po raz pierwszy, leżała na niej tak doskonale i tak ją czyniła powabną, iż wydała się niby krzak głogu, osypany ponsowemi jagodami w jesieni, rosnący nad drogą.
Kiedy Klara zapragnęła pokazać się w swej nowej sukience w kościele, ani Katarzyna, ani Jan wytrzymać nie mogli, by nie być świadkami jej triumfu i nie posłuchać, co też o tem powiedzą ludzie.
Udali się przeto do kościoła we troje. Ludziom odrazu wpadła w oczy piękna sukienka, patrzyli na nią długo, a potem oglądali się jeszcze po kilka razy, ale spoglądali nietylko na piękną, czerwoną sukienkę, oczy ich bowiem pociągała zarazem śliczna dziewczyna, która w nią była przystrojona.
Niektórzy słyszeli już poprzód historję owej sukienki, innym dziwne się wydało, że córka biednego komornika może stroić się do kościoła w tak drogie szaty. Jan i Katarzyna musieli ciągle wkoło opowiadać tę dziwną przygodę. Gdy się wszyscy dowiedzieli, uznali, że niema w tem nic gorszącego. Przeciwnie, wszyscy społem czuli zadowolenie, że szczęście bodaj raz jeden zajrzało do ubogiego domku w zapadłej askadalarneńskiej roztoce.
Było tu kilku synów bogatych kmieci i młodzieńcy oświadczyli zgodnie, że Klara Gulla wróciłaby do domu już jako narzeczona, gdyby pochodziła z takiej rodziny,