Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmieszaną, ni dotkniętą. Odparła, że nie widzi innego wyjścia. Nie może zabierać do obcego miasta warjata, a zostać w Askadalarnie również nie może, gdyż ojciec uniemożliwił jej to przez swe szaleńcze fantazje. Ile razy przechodziła koło któregoś z domów wybiegały gromady dzieci i wołały za nią: cesarzowa! cesarzowa! Także w kościele tak się na nią gapiono i potrącano ją, że mało nie upadła.
Kościelny nie zmienił swego poglądu.
— Rozumiem dobrze, że to rzecz niełatwa! — powiedział — Ale byłaś od dziecięcych lat tak związana z ojcem, że ten węzeł rozciąć się nie da, wierzaj mi, Klaro Gullo!
Po tych słowach wyszli oboje z magazynu, a Katarzyna udała się ich śladem. Miała teraz inny pogląd na rzecz, niż przedtem i radaby była spytać kościelnego o radę. Zanim jednak doń przystąpiła zwróciła oczy ku wzgórzom przeciwległym i patrzyła uważnie, bo zjawiło się w niej przeczucie, że Jan nadejdzie niedługo.
— Czy boisz się, matko, by ojciec nie nadszedł? — spytała Klara Gulla, zbliżając się do matki.
— Nie boję się, — odparła — ale proszę Boga gorąco, by pozwolił Janowi zdążyć tu, zanim odjadę.
Zebrała całą odwagę i ciągnęła dalej:
— Klaro Gullo, mam pewność niezachwianą, że postąpiłam źle i zdaje mi się, że przez całą resztę życia za to pokutować będę!
— Mówisz tak, matko — odrzekła — ponieważ przeżyłaś całe życie w nędzy i ciemnocie. Wszystko się zmieni gdy znajdziesz się na szerokim świecie. A ojciec nadejść nie może, bo nie wie żeśmy odjechały.