Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ściskał każdemu rękę, ale jednocześnie przepychał się coraz dalej i stanął w pierwszym rzędzie.
W tej chwili dał Lars susa ze swego stołu, rzucił się na cesarza, wyrwał mu laskę z ręki, zdarł czapkę z głowy i wskoczył z powrotem na stół, zanim Jan miał czas pomyśleć o oporze.
Cesarz krzyknął przeraźliwie, rzucił się do stołu i chciał odebrać zrabowane insygnja koronne, ale Lars machnął kijem w ten sposób, że musiał się cofnąć. W tłumie powitał szmer niezadowolenia, ale Larsa nie zastraszyło to wcale.
Wyprostował się i krzyknął:
— Widzę, że wszyscy jesteście zdziwieni moim postępkiem?
Głos jego donośny i jasny rozlegał się po calem podwórcu.
— Ta czapka i laska, jest to rodowa pamiątka właścicieli Falli. Były one własnością Eryka, mego teścia, on zaś otrzymał je w spadku po dawnych właścicielach gospodarstwa. Rzeczy te cieszyły się zawsze wielkiem poszanowaniem w naszym domu i nie ścierpię, by ich używał dla błazeństwa taki warjat stary. Nie wiem jak doszedł do ich posiadania, ale to wiem, że nie pozwolę by się pysznił naszą własnością.
Jan uspokoił się bardzo prędko i stał z rękami skrzyżowanemi na piersiach, słuchając obojętnie przemówienia Larsa, a miał taką minę, jakby wcale o niego i jego insygnja nie szło.
Gdy Lars skończył mówić, Jan uczynił gest rozkazujący i powiedział do stojącego najbliżej parobka:
— Drogi szambelanie! Przynieś mi koronę i berło moje!