Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się miny Eryka z Falli i, nie mówiąc nic, stał pośrodku izby.
Widząc to, postąpiła ku niemu akuszerka, ale krok ten postawił ją w bezpośredniej bliskości Jana, albowiem rozmiary izdebki były bardzo małe.
— Proszę się przyjrzyć swej córeczce! — powiedziała, podając mu powijak — Jest to dziecko, jakich mało!
Biedny Jan trzymał teraz w rękach coś ciepłego, miękkiego, uwiniętego w kilka chustek, z pośród których wyzierała maleńka, pełna zmarszczek, buzia i skurczone, drgające ciągle rączyny.
Stał zmieszany i zadawał sobie pytanie, co ma uczynić z ową rzeczą, którą mu położono na ramieniu. Zadumał się nad tem, ale nagle uczuł jakby pchnięcie, tak silne, że on sam i dziecko, oboje zadrżeli. Ciosu tego nie zadał mu nikt z obecnych, to pewne. Nie wiedział tylko, czy punktem wyjścia było owe maleństwo, czy może stało się to w nim samym i skierowało się ku dziecku. Nie mógł tego w żaden sposób rozwikłać.
Bezpośrednio potem, zaczęło mu tak mocno bić i tętnić serce, jak nie zdarzyło się, od kiedy żył na świecie. Nie było mu już teraz zimno, nie czuł żalu, goryczy, ni smutku, ale przeciwnie, wszystko wydawało mu się bardzo dobrem i pięknem. Niepokoiło go tylko, że nie rozumie, dlaczego w piersi jego w ten sposób puka, bo w ciągu całego dnia nie tańczył, ani nie biegał, ani nie wspinał się na wysoką górę.
— Proszę, połóżcież tu dłoń! — powiedział do akuszerki — Wydaje mi się, że serce moje bije jakoś niezwyczajnie!