Strona:Selma Lagerlöf - Opowiadania.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Długo tak stała i czekała, aż wkońcu sama jedna została w zakrystyi. Księża spoglądali na nią nieco zdziwieni. Wtedy podeszła kilka kroków, z początku niepewnie i nieśmiele, ale po pierwszych krokach szła lekko i szybko ku stołowi.
— Wielebny ojcze — rzekła do księdza — proszę pisać, że Concenza Zamponi, która zeszłego roku w dniu św. Jana Chrzciciela skoń czyła lat 60, daruje resztę swych lat papieżowi, aby nić jego żywota była przedłużona.
Ksiądz zaczął pisać. Był pewnie bardzo zmęczony prowadzeniem ksiąg przez całą noc i nie myślał dłużej nad tem, co to były za przedmioty, które zapisywał.
Ale tu urwał w połowie zdania i spojrzał pytająco na signorę Concenzę. Przyjęła jego spojrzenie bardzo spokojnie.
— Jestem silna i zdrowa, Przewielebny Ojcze — rzekła. — Mogłabym pewnie żyć ze siedemdziesiąt lat. Więc conajmniej dziesięć lat daruję Ojcu świętemu.
Ksiądz widział jej chęci i bogobojności i nie sprzeciwiał jej się wcale.
— To pewnie jakaś biedna — pomyślał — nie ma nic innego do ofiarowania.
— Zapisano, moja córko, — rzekł.
Kiedy stara Concenza znów znalazła się na ulicy, była już pora tak późna, że wszelki ruch