Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zebrane w kuchni dziewczęta śledziły go przez okno. Od czasu choroby w jesieni wyglądał staro i nikle, mimo to jednak wiedzieli wszyscy, że musi pogawędzić z każdym, kto zjawił się na plebanji.
Minęło jednak sporo czasu, zanim mógł zobaczyć się z Marit z Koltorpu. Naprzód zaszedł mu drogę długi Bengt i zawiadomił, że człowiek pewien przyprowadził chorego konia i pyta, czy pastor mógłby coś zaradzić.
Po skończeniu sprawy z chorym koniem, zjawili się dwaj chłopi ze sprawą spadkową i zażądali, by pastor rozstrzygnął, ile się któremu z nich po sprawiedliwości należy, tak by można było uniknąć stawania w sądzie.
Po dobrej ledwo godzinie mógł zaprosić pogodzonych na szklankę wina.
Przez cały ten czas mała Nora siedziała w ciemnym kątku stajni i paplała z matką. Matka usiadła na stołku dójki, a braciszek zajął miejsce na kolanach siostry. Radował się wielce, że ją widzi i puścić nie chciał, ni na chwilę.
Matka i brat do dziś przebywali u wuja w Nykofie. Teraz wracali właśnie do domu, ale obrali dłuższą drogę, przez Löwdalę, umyślnie by zobaczyć, co się dzieje z Norą.
Dziewczyna uradowała się widokiem matki, wchodzącej do kuchni, jak nigdy może jeszcze w ży-