Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Majo Lizo! — zawołał — Ukochana moja! Tak nie grałem jeszcze w życiu! Zaprawdę, nie ja to grałem nawet, ale miłość twoja! Na szczęście, czy nieszczęście twoje, zostaję, bo odejść nie mogę. Pomagaj mi, ratuj mnie i nie puszczaj od siebie!
W ogrodzie panowała cisza, kwitnące jabłonie sklepiły się, niby kościelny gmach nad głowami dwojga młodych ludzi.

KONIEC.