Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co? — zawołała — Mamzel Maja Liza? Onaby mnie miała zamykać do szafy, bym podsłuchiwała? Na to jest ona zbyt dobra i szlachetna!
Pastor westchnął:
— Inaczej to jakoś wyglądać zaczyna! — powiedział. — Ale nie myśl, że się za to na ciebie gniewam. Przyznaj tedy, że to córka moja ukryła cię w szafie. Mów szczerą prawdę, dziecko!
Mała Nora wiedziała, że od pierwszego dnia pobytu w Löwdali nie skłamała jeszcze i powiedziała to pastorowi.
Ale nie wzruszyło go to jakoś wcale.
— Rozumiem — rzekł — że Maja Liza ma powody obawy i dlatego zamknęła cię w szafie, byś podsłuchała, o czem tu mówimy. Natomiast panią pastorową cała ta sprawa nie obchodzi wcale.
Nora milczała, nie odzywając się słówkiem, gdyż nie wiedziała, co jej powiedzieć wolno. Pastorówna zabroniła jej surowo donosić ojcu plotki, krążące o macosze, a własna jej matka przykazała to samo. Było tu inaczej, niż w Svanskogu, gdzie mogła opowiadać, co chciała.
Wobec jej milczenia pastor nabrał przekonania, że wszystko, tak jest, jak myśli i kazał jej się oddalić.
Doszła do drzwi, ale w tej chwili przywołał ją z powrotem, przyszło mu bowiem na myśl coś, o co chciał zapytać.