Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż może błagałam ją, by mi odstąpiła swego kochanka?
Ojciec spojrzał na nią chłodno i rzekł:
— Więc wiesz, coś pisała!
Pastorówna wpadła teraz w gniew. Przestała, oszczędzać ojca, szło teraz o własną obronę i wywiedzenia się o całym stanie rzeczy.
— Czy jest mój podpis na kartce, ojcze? — spytała.
— Nie! Niema, ale została ona wysłana ze Svanskogu do Finnerudu przez ciotkę twoją, z wiadomością, że nadeszła z Löwdali i ma być doręczona gospodyni pastora Liljecrony.
Ojciec zdumiał się widząc, że ten klasyczny dowód nie skłaniał córki do wyznania winy.
— Proszę bardzo, ojcze drogi, — rzekła — opowiadaj dalej. Bardzo to miło słuchać, a nie mogę przecież wszystkiego odgadnąć, czem w dalszym ciągu zawiniłam.
— Czem dalej zawiniłaś? — krzyknął ojciec uderzając pięścią w stół. — Czyż nie dość tego, żeś napisała list, żeś sobie chciała przywłaszczyć męża innej kobiety, żeś obraziła osobę, która jeno z miłości zgrzeszyła...? Pytasz jakie są twe dalsze winy? Oto doprowadziłaś tę panią do takiej rozpaczy, że popełniła w przystępie szaleństwa, największe w świecie głupstwo. Udała się ona do Karlsztadu, zgłosiła do biskupa, opowiedziała wszystko i po-