Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec gniótł niecierpliwie w palcach złożony list, leżący przed nim na biurku.
Przyznał, że i jemu wydaje się dziwnem, jak się mogła dowiedzieć o stosunku pastora do swej gospodyni, skoro aż do samego ślubu taić go umiał przed własnym bratem nawet. Dowiedziała się jednak w jakiś sposób, że jednak zdołała tak szybko wydać ujemny sąd i wyciągnąć wnioski, tego pojąć nie zdoła, jak mówił, nigdy, bo przecież musiała wiedzieć, że rywalka posiada święte i nienaruszalne prawa. Nawet nie będąc małżonką legalną i pochodząc z niskiego stanu, wzruszyć mogła chyba najtwardszego serca człowieka wiernością długoletnią i wielkiem poświęceniem.
Ponownie poprosiła Maja Liza ojca o przebaczenie, że zgoła nie wie, czem zawiniła.
Ojcu była bardzo nie na rękę konieczność dawania aż tylu objaśnień. Krople potu połyskiwały na jego czole, nie cofnął się jednak i mówił dalej:
— Jeśli jest to dla ciebie nowością, to dowiedz się, że pastor Liljecrona obiecał małżeństwo kobiecie, która jest obecnie jego żoną. Postanowiono, że ślub nastąpi, gdy otrzyma stanowisko pozwalające na utrzymanie żony, nie będącej zarazem służącą. Aż do ostatnich świąt Bożego Narodzenia nie miała kobieta owa żadnego powodu bać się, że pastor nie dopełni swego przyrzeczenia. Pewnego dnia odbył on wycieczkę, rzekomo dla spotkania się z bra-