Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Goście przyjechali wczas popołudniu, to też pastorowa zatroskała się, że może są bez obiadu. Posłała pokojową z pytaniem, czy ma podać jedzenie do biura, czy oczekiwać gości w jadalni, ale służąca wróciła z odpowiedzią, że dziękują, ale im niczego nie potrzeba.
Jak długo służąca była w pracowni, żadne z trojga nie ozwało się słowem. Jedynem co powiedzieć mogła, to to że nieznajoma ocierała sobie jakgdyby po płaczu.
Zaproszono do kuchni parobka, który ich przywiózł i dano mu jeść. Chętnie powiedział wszystko, ale było tego niewiele. Damy nie widział dotąd nigdy. Przybyła wczoraj pieszo do Henriksbergu i zażądała rozmowy z rządcą. Dziś wczesnym rankiem zjawił się rządca sam w stajni i kazał zaprzęgać w drogę do Löwdali. Zarządca po całych nieraz tygodniach nic nie mówi i dziś też milczał, przez całą drogę ust nie otwierając.
Pastorowa utraciła od przybycia gości cały spokój, nie mogła wytrzymać przy żadnej robocie, ale wędrowała z pokoju do pokoju. Wzięła z sobą do jednej z komnat Norę i spytała, czy mówiła komuś, że ją uczy czytać i pisać. Dodała, że nie byłoby w tem nic złego, ale raduje się na myśl, że pewnego dnia sama oświadczy pastorowi, iż może teraz czytać jego książki, przeto niechże Nora przez czas jakiś jeszcze zachowa wszystko w tajemnicy.