Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaledwo jednak wetknąłem głowę do środka, sekretarz zawołał:
— Nakoniec jawi się odpowiedni na Sjöskogę kandydat. Czekałem na ciebie przez cały czas trwania konkursu.
Zrazu sądziłem, że sobie żartuje i oświadczyłem, iż nie wiem, skąd mu to wpadło do głowy, gdyż ja tylko ze względu na matkę przybyłem do Karlsztadu. Zresztą, dodałem, trzebaby chyba mieć zajączki, by się kusić o stanowisko, które król przeznacza zawsze dla jakiegoś zgrzybiałego luminarza wiedzy z Upsali, lub Lundu.
— Wszyscy się grubo mylicie! — odrzekł sekretarz. — Nie macie jeno odwagi. Teraz są inne czasy, jak za nieboszczyka króla. Uradowałem się, widząc ciebie, bo mamy dotąd dwa jeno zgłoszenia, a co najmniej trzech nam potrzeba. No, dalej, pokazujże dokumenty!
W ten sposób zostałem niejako uwiedziony do zgłoszenia, a za powrotom do domu pytałem sam siebie, czyli mam jakieś widoki. Wkrótce jednak wróciłem do zwykłych zajęć i zapomniałem o wszystkiem. W czas jakiś dostałem pismo z konsystorza, zostałem postawiony jako trzeci kandydat w ternie i za parę tygodni musiałem wygłosić w Sjöskodze kazanie próbne.
Nie uradowałem się tem ni na chwilę i nie cofnąłem zgłoszenia dlatego tylko, by nie powie-