Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   5   —

A gdy tak myślał, znikały mu z oczu zielone pola i wzgórza oliwne, otaczające Betlehem, skrzydła marzenia unosiły go daleko, na żarne piaski pustyni, do skąpanej w ogniu słonecznym Libji. Widział, jak legja długim prostym szeregiem przez żółty piasek kroczy. Nigdzie ochrony przed spieką słoneczną, nigdzie ożywczego źródła, nigdzie kresu ani celu wędrówki. Widział, jak żołnierze, umordowani przez głód i pragnienie, chwiejnemi kroki szli wciąż naprzód i naprzód. Widział, jak jednego za drugim walił na ziemię upał słoneczny, niby podcięte drzewa. A przecież oddział szedł wciąż dalej i dalej, bez żadnego wahania, bez cienia myśli, by wodza na łaskę losu zostawić, a samym zawrócić.
— Otóż to piękny obraz! — myślał żołnierz. — Taki widok zasługuje na uwagę walecznego męża!
A gdy tak żołnierzowi dzień za dniem na stanowisku schodził, najlepszą miał sposobność, by przyglądać się ślicznym dzieciom, które bawiły się dooko-