Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

i władzy, do których była przywykła. Zali nie powróci wnet do Tyberjusza? zapytywali się wzajemnie. Toż pewnie jeszcze go kocha. Opuściła go snać w nadziei, że go to upamięta i skłoni, by zaprzestał źle i zbrodniczo postępować.
— Mąż o tak podeszłych leciech jak cesarz, nigdy już nowego życia nie zacznie — mówił robotnik. — Jakżeż mu odjąć tę wielką pogardę, którą dla ludzi żywi? Któżby to mógł stanąć przed nim i nauczyć go, by ich miłować zaczął? A póki to się nie stanie, nic go z podejrzliwości i okrucieństwa uleczyć nie zdoła.
— Wiesz, że taki istnieje, który, zaprawdę, mógłby to uczynić — mówiła niewiasta. — I myślę nieraz, jakby to było, gdyby spotkali się ci dwaj. Ale drogi boskie nie są naszemi drogami.
Stara niewiasta zupełnie nie zdawała się odczuwać zmiany w życiu. Gdy po pewnym czasie młoda urodziła dziecię, a stara pielęgnować je zaczęła, wydawała się tak zadowoloną, jakby z pamięci jej znikły wszelkie troski.