Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   29   —

nierz, poglądając z miejsca swego w wązką uliczkę, która do bramy wiodła — na miecz mój, sądzę, że Voltigius źle uczynił. Boć należało rozkazać raczej zamknąć bramy i przeszukać każdy dom w mieście, by odnaleźć chłopię, któremu udało się ujść w czasie godów. Voltigius mniema, że rodzice dziecka zechcą uprowadzić je stąd, skoro tylko wiadomem im będzie, że bramy stoją otworem. I tego nawet spodziewa się, że ja to właśnie pochwycę je w tej bramie. Ale ja lękam się, że zawodne to mniemanie. Zali trudno im będzie ukryć dziecię?
I rozważać zaczął, jak je mogą ukryć: czy w koszu z owocami, które osły roznoszą, czy w wielkim dzbanie na oliwę, czy też w przeznaczonych na zboże jukach karawany.
A gdy tak stał i czekał, by go podejść spróbowano, ujrzał niewiastę i mężczyznę, którzy wązką uliczką śpiesznie ku bramie kroczyli. Szli oni bardzo prędko i coraz ciskali za siebie pełne lęku spojrzenia, jakby przed niebezpieczeństwem jakiemś ujść chcieli. Mężczyzna