Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   145   —

Głos starej niewiasty drżał ze wzruszenia, gdy dalej opowiadać zaczęła.
— Widział człowiek ów, że miłuje go serce moje. Nie wiem, jak to sprawił, by mi obraz swój zostawić. A oczy moje napełniają się łzami, kiedy nań poglądam.
— Cesarz pochylił się i patrzeć zaczął na ten obraz dziwny, na który złożyły się łzy, i krew, i czarne cienie bólu. Powoli zaczęła się przed nim wyłaniać cała twarz, tak jak odcisnęła się na chuście. I widział krople krwi na czole, i kolącą koronę z cierni, i włosy krwią zlepione, i usta, których wargi w niemej boleści drżały.
I coraz bardziej pochylał się nad obrazem. I coraz wyraźniej rysowało się przed nim umęczone oblicze. Z widmowych jego kształtów spojrzały nań nagle oczy, jakby życiem utajonem płonące. I mówiły mu one o bólu najstraszliwszym, ale mówiły zarazem o takiej godności i czystości, jakich cezar dotąd nie napotkał w życiu.
Na łożu swojem leżał i obraz ów pił oczami.