Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   136   —

opowiadała, poważniały coraz bardziej oblicza biesiadników. Zapomnieli o puharach, a głębokie zmarszczki poradliły im czoła. Śmiał się i obłędem wszystko nazywał jeden tylko gospodarz.
Gdy zaś opowiadanie końca dobieglo, rzekł młody retor:
— Zaiste, nie jest to tylko sen. Widziałem dziś bowiem nie cesarza wprawdzie, ale starą jego przyjaciółkę Faustynę w bramie miejskiej. Dziwi mię to jedno, że do tej pory w pałacu wielkorządcy nie była.
— Wieść głosi — mówił dowódzca, — jakoby cesarza straszliwa jakaś niemoc powaliła. I zdaje mi się możliwem, że sen ów był przestrogą od bogów.
— Zupełnie też prawdziwem być może, że Tyberjusz posłów do proroka owego wyprawił, by go do łoża boleści przywołać — dodał młody retor.
A dowódzca z powagą wielką zwrócił się do Piłata.
— Jeśli cesarz powziął myśl, by onego cudotwórcę do siebie przywołać, tedy lepiej byłoby dla ciebie i dla nas