Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   98   —

Nadzieja, że uda jej się może uratować Tyberjusza, odmłodziła starą niewiastę. Przebyła łatwo długą podróż morską i teraz w drodze do Jerozolimy nie używała lektyki, ale jechała konno. I rzekłbyś, że uciążliwą podróż znosiła tak wytrwale, jak szlachetni rzymianie, żołnierze i niewolnicy, którzy jej orszak tworzyli.
Radością i błogą nadzieją wypełniała serce starej niewiasty ta droga do Jerozolimy. Wiosenny był to czas, a równina Saronu, przez którą pierwszego dnia jechali, słała im się niby wielki, mieniący kobierzec kwiatowy. Ale i drugiego dnia, gdy się w góry Judei zapuścili, nie opuszczały ich kwiaty. Wieloskłonne wzgórza, między któremi wiła się droga, pokryte były drzewami owocowemi, a te jaśniały całym przepychem kwiecia. Gdy zaś oczy podróżnych znużył widok różano-białego kwiatu brzoskwiń i moreli, spoczywały źrenice ich na młodej zieleni latorośli winnej, która niby potok szumny wzbierała na ciemno-brunatnych łozach tak