Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cając ich w niedolę wieczystą. A gdy spadali wypełniła się cała czeluść odgłosem jęków i przekleństw.
Wtedy zawołał Święty błagając matkę aby okazała miłosierdzie, nie usłuchała go jednak.
I zauważył Święty Piotr, że anioł im, więcej mu ubywało ciężaru, dźwigał się coraz ciężej i wolniej, wtedy porwała Piotra taka trwoga, że nogi ugięły się pod nim i padł na kolana.
Wreszcie została tylko jedna jedyna dusza, która się jeszcze matki Piotrowej trzymała. Była to młoda niewiasta. Zawisła u jej szyji i do ucha szeptała zaklęcia i prośby, aby ją razem w błogą rajską krainę zabrała. Anioł uniósł się z swoim ciężarem tak wysoko, że Święty Piotr wyciągnął już ramiona ku matce. Zdawało mu się że kilka jeszcze poruszeń skrzydeł anielskich a staną u brzegu przepaści na górze.
Wtem nagle przestał anioł poruszać skrzydłami a oblicze jego ponure się stało jak noc.
Stara kobieta wyciągnąwszy wstecz ręce, chwyciła tamtą wiszącą u jej szyji i rwać poczęła i targać, aż póki ręce kurczowo ściśnięte nie rozplotły się i ciężar ostatni nie opadł.
A gdy ta nieszczęsna odpadła, osunął się i anioł o kilka sążni w dół, jak gdyby teraz dopiero skrzydłem poruszyć nie zdołał.
Głęboko zasmuconymi oczyma spojrzał na staruszkę, odwinął ramię, które ją trzymało i spadła