Strona:Selma Lagerlöf - Legenda na dzień Świętej Łucji.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysoko wzniesione w górę i, jakby igrając i tańcząc, posiłkowała się tym ognistym statkiem powietrznym.
Prawie jednocześnie ujrzała w niepokoju i drżeniu czuwająca pani Łucja jakiś blask, przenikający przez szparę we drzwiach sypialni. I kiedy zaraz potem drzwi się otwarły weszła do komnaty ku jej zdziwieniu i radości, piękna dziewica, przybrana w białe jak gwiaździste światło szaty. Długie jej czarne włosy spięte były kokardą z roślin, ale na tej kokardzie nie zwieszały się liście, lecz migotały gwiazdy. Oświetlały one cały pokój, a jednak wydało się pani Łucji, że były niczem w porównaniu z oczami lubej nieznajomej, te bowiem miały nietylko najczystszy blask, ale promieniały niebiańską miłością i miłosierdziem.
W ręku swem niosła nieznajoma dziewica wielki miedziany dzban, z którego rozchodził się łagodny zapach szlachetnego soku winogradowego. Podeszła do pana Eskila, nalała wina do małej czary i podała mu ją do wypicia.
Pan Eskil, który spał mocno, przebudził się gdy blask światła padł mu na powieki i poniósł czarę do ust. W półśnie nic więcej nie zmiarkował z cudu nad to, że zaofiarowane mu wino bardzo było smaczne i czarę wypełnił do ostatniej kropli.
Lecz wino to, nie mogące chyba być czemś innem jak Italji szlachetną małmazją, sławą Południa, a koroną wszystkich gatunków wina, tak usypiało, że ledwie odstawił czarę, osunął się znowu śpiący na łoże. I w tej że