Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Myślę tak“, rzekła Liza, „przyrzeknę ci, że nikomu o tem nie powiem, ale ty musisz mi za to przyrzec, że sobie ani dziecku nie zrobisz nic złego, aż nie będziemy całkiem pewni, że jest tak, jak się tego obawiasz“.
Barbara zamyśliła się. „Ale czy przyrzekasz mi, że potem będę już miała wolną rękę?“
„Tak“, rzekła stara, „potem zrobisz co zechcesz, przyrzekam ci to“.
„O zdaje mi się, że mogłabym już teraz koniec zrobić“, rzekła Barbara z obojętnym wyrazom twarzy.
„Myślałam, że pragniesz przedewszystkiem, aby Ingmar naprawił złe, które uczynił“, rzekła Liza, „ale z tego nic nie będzie, jeżeli otrzyma taką wiadomość“.
Barbara drgnęła i podniosła rękę do serca. „A więc niechaj tak będzie, jak ty chcesz, ale to ciężkie przyrzeczenie“, rzekła. „Musisz bardzo uważać, abyś mnie nie zwiodła“.
Umowę tę dotrzymały dokładnie. Stara Lizanie zdradziła niczego, a Barbara odtąd tak się pokonywała, że nikt nie przeczuwał co się święci Poszczęściło jej się o tyle, że wiosna prędko nadeszła. Już w marcu śniegi stopniały w lesie, a skoro tylko ukazały się zielone źdźbła trawy, na paszę dla bydła, Barbara kazała pognać pewną ilość krów na hale, leżące dość odlegle między sa-