Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale Ingmar czekał ledwie pięć minut, gdy nagle drzwi sali zbornej otwarły się z łoskotem. Ukazało się czterych mężczyzn, którzy nieśli piątego między sobą. Milcząco zeszli ze schodów i przeszli przez podwórze, przechodząc obok Ingmara. Ten przychylił się i spojrzał w twarz temu, którego nieśli był to Clifford.
„Dokąd go niesiecie?“ zapytał.
Ludzie zatrzymali się. „Niesiemy go do trupiarni, gdyż jest nieżywy“.
Ingmar zerwał się przerażony!
„Jakim sposobem umarł? zapytał.
„Ludzka ręka go nie dotknęła“, rzekł Ljung Björn.
„Jakże umarł?“ zapytał Ingmar powtórnie.
„Opowiem ci, jak się to stało“, rozpoczął Ljung Björn. Po skończonej modlitwie porannej, wstał Cliffort i prosił o głos. Powiedział, że chce nam donieść wiadomość, która nas ucieszy. Dalej jeszcze nie doszedł, gdy drzwi otwarły się i weszła pani Gordon. Ale gdy ją ujrzał umilkł i twarz jego posiniała. Z początku stał spokojnie, ale pani Gordon przeszła przez salę, a gdy zbliżyła się do niego, on zasłaniając sobie twarz ramieniem cofnął się wstecz. To wydawało się nam wszystkim tak dziwnem, że powstaliśmy z miejsc, a Cliffort teraz przyszedł do siebie. Wzburzony zacisnął pięści, wyciągnął ją gwałtownie i jakby dla obrony, jak